Zwłoki na mokradłach – “Niespokojni zmarli”, Simon Beckett
“Niespokojni zmarli” Simon’a Beckett’a – piąta część o przygodach Davida Hunter’a. Jako fanka kryminałów i miłośniczka naukowych ciekawostek nie mogłam oprzeć się zakupowi kolejnej części o doktorze Davidzie Hunterze. Po przeczytaniu poprzednich książek i pamiętając zachwyt nad “Chemią śmierci’ z niecierpliwością wyczekiwałam nowej książki z cyklu o przygodach antropologa sądowego. Jak ‘Niespokojni zmarli” wypadają na tle pozostałych książek? Czy 6 lat pisania faktycznie pozwoliło stworzyć Beckettowi kolejny poruszający i przyprawiający o gęsią skórkę kryminał?
Z tyłu książki możemy przeczytać:
“Piątkowy wieczór, konsultant w dziedzinie medycy sądowej, doktor David Hunter, odbiera telefon inspektora Lundy’ego z komendy w Essex. Na wybrzeżu wyspy Mersea znalezione zostają zwłoki w stanie głębokiego rozkładu. Miejscowa policja prosi Huntera o pomoc przy ich wydobyciu i identyfikacji. Śledczy podejrzewają, że to ciało Leo Villera, syna wpływowej miejscowej rodziny, który zaginął wiele miesięcy temu. Istnieją przypuszczenia, że miał romans z mężatką, Emmą Derby, pozbył się kochanki, a sam popełnił samobójstwo.”
Akcja głównie toczy się na bagnach Backwaters, gdzie życie jest warunkowane przypływami i odpływami, a każda ulewa niebezpiecznie podnosi poziom zwykłych strumieni zmieniając je w rwące i niebezpieczne rzeki. Na środowisko naturalne Backwaters składają się głównie bagna. Książka wprowadza nas w bardzo smutny i szary świat – można odnieść wrażenie, że wszystko, wliczając słońce zapomniało o tych oddalonych od świata mokradłach. Krajobraz jest przygnębiający, co dodatkowo buduje aurę tajemniczości i niewiadomych. Tacy, jak krajobraz są też ludzie – przybici, rzadko uśmiechający się i sprawiający wrażenie, jakby kolejny dzień miał przynieść tylko najgorsze.
Głównymi zainteresowanymi doktora Huntera oraz śledczych są Leo Villers oraz Emma Derby. To wokół ich osób pojawia się coraz więcej pytań i niedopowiedzeń, a podmokłe tereny bagien kryją w sobie wiele tajemnic, o których śledczy nie mieli pojęcia. Akcja książki rozwija się powoli i praktycznie do około 100 strony byłam bardzo znudzona i zawiedziona. Z nadzieją i wyczekiwaniem akcji przewracałam kolejne kartki. Dużym plusem, tak jak w przypadku poprzednich pozycji jest wplatanie przez Beckett’a ciekawostek na temat rozkładu zwłok w środowisku wodnym, czy chociażby wytłumaczenie, na czym polega zastosowany przez Hunter’a test Kopciuszka. Beckett tłumaczy również jak powstaje warstwa tłuszczowosku i przytacza jakże ładną nazwę dla tego pośmiertnego procesu – saponifikacja.
A jaki jest główny bohater książki? Biorąc pod uwagę i pamiętając Hunter’a z “Zapisanych w kościach” byłam bardzo rozczarowana wiecznie zmęczonym i mało rozgarniętym David’em. W poprzednich książkach jego odkrycia były poparte metodą dedukcji i było widać, że bohater angażuje się w śledztwo – tym razem można odnieść wrażenie, że antropolog sądowy przez dziwny zbieg okoliczności znajduje się w centrum wydarzeń, a kolejne odkrycia są tylko i wyłącznie dziełem przypadku. Hunter stał się bardzo mdłą i przeciętną postacią, która jednak wyróżniała się na tle bardzo zagubionej policji. Tak jak w przypadku poprzednich części, tak i w tej bardzo podobały mi się opisy scen w prosektorium – oczyszczanie zwłok, analiza oraz wnioski doktora Hunter’a. To właśnie wtedy można było sobie przypomnieć antropologa z poprzednich książek tego cyklu – zdeterminowanego do okrycia wszystkich tajemnic, które kryją w sobie kości. Mimo wszechogarniającej go niemocy dalej potrafi spędzić cały dzień na oczyszczaniu zwłok, starając się rejestrować i łączyć wszelkie znaczące dla sprawy fakty. Niestety opisów z prosektorium, jak na tą 500-stronicową książkę jest bardzo mało.
Książka jest bardzo rozwleczona ? Beckett obdarowuje nas długimi opisami przyrody i krajobrazu na Backwaters. Poza opisami pejzażu możemy przeczytać niekończący się wewnętrzny monolog Hunter’a. Nie mogę nie wspomnieć o małym wątku romantycznym, który nie jest nachalny, ale jest jedną z głównych myśli absorbujących doktora. Miałam wrażenie, że pisarz sam się pogubił i pisał książkę dla samego pisania – nie miał konkretnego planu jak to ma wyglądać, a zakończenie jest naciągane i dla mnie rozczarowujące. Sądzę, że skrócenie jej o około 100 stron zadziałałoby tylko na jej korzyść. Z ręką na sercu przyznaje, że kompletnie nie czułam potrzeby sięgnięcia po nią po powrocie z pracy i czytałam ją raczej z sentymentu do twórczości Beckett’a. Na pewno będzie kolejna część, ale patrząc na tendencję spadkową formy pisarskiej Pana Beckett’a nie jestem pewna, czy będę chciała skazywać się na jej czytanie. Wody w Backwaters były głębokie, a prąd wartki, jednak książka nie porywa. Jestem jednak zwolenniczką, tego aby każdy sam przeczytał i wyrobił swoją własną opinię, gdyż każdy z nas szuka w książce czegoś innego. Jeżeli miałabym ją ocenić to jest to niestety słabe 4/10. Według mnie jest to najsłabsza ze wszystkich książek Simon’a Beckett’a. A czy Wy czytaliście najnowszą pozycję Simona Beckett’a? Jak wrażenia? 🙂 Może polecicie mi książki, które warto przeczytać. Moja biblioteka jest spora jednak książek nigdy mało 🙂