Kilka dni temu skończyłam czytać książkę, która wiele miesięcy cierpliwie czekała na swoją kolej. Książkę, do której nie mogłam się zabrać, bo przez ostatnie miesiące czytałam kryminały i przyzwyczaiłam się do tego gatunku. Przyznaję – ciężko było mi się przełamać i sięgnąć po coś innego. W momencie, gdy wzięłam ją do rąk, zaczęłam żałować, że tak długo z tym zwlekałam. Mowa tutaj o książce mojej imienniczki Caroliny De Robertis „Bogowie Tanga”.
Pierwszy raz spotkałam się z tą autorką. Szczerze mówiąc ciężko znaleźć coś więcej poza tym, że jest urugwajskiego pochodzenia i napisała jeszcze dwie książki „Perłę” oraz „Niewidoczną górę”. Zanim zdecydowała poświęcić się pisaniu,udzielała się w różnego typu organizacjach walczących o prawa kobiet.
Pierwsze, co rzuca się w oczy to piękna okładka –wszyscy znamy powiedzenie, żeby nie oceniać książki po okładce. Uwierzcie, jestem ostatnią osobą, która by się tym sugerowała przy wyborze książki. Ta mnie jednak ujęła – jestem wielką miłośniczką instrumentów smyczkowych. Papieros imitujący smyczek, pięknie ujęte otwory rezonansowe i struny, pozłacany tytuł. Od razu mnie zauroczyła. Nie chcąc jednak ulegać impulsowi przeczytałam kilka recenzji i sprawdziłam ocenę na lubimyczytać. Nie będę oryginalna i również dołączam się do „ochów” i „achów”. Już nie pamiętam, kiedy czytałam coś tak pięknego. Po prostu zakochałam się w tej książce. Niech wyznacznikiem tego będą słowa mojego męża, któremu wczoraj opowiadałam o niej cały wieczór. Odpowiedział mi wtedy coś takiego “Musiała być naprawdę wyjątkowa skoro tak Cię trzyma”. Jest wyjątkowa i łapie za serce.
Autorka zabiera nas w tętniące życiem dwudziestowieczne Buenos Aires, do którego przypływa Leda – zaledwie siedemnastoletnia, świeżo poślubiona Włoszka. Dziewczyna wiedziona chęcią zobaczenia wielkiego świata i rozpoczęcia nowego, lepszego życia. Po przybyciu do Buenos Aires, dowiaduje się, że jej mąż nie żyje. Porażona tą informacją, nie wie co z sobą począć. Została całkiem sama w ogromnym mieście, gdzie ludzie mówią w innym języku. Największym skarbem, który przywozi z sobą są skrzypce w czarnym futerale, które podobno kiedyś należały do króla Neapolu. Leda przybyła do miasta, które nigdy nie śpi i gdzie porządnym kobietom nie wypada chodzić samotnie. Do miasta, gdzie w niektórych rejonach powinno się mieć nóż, ale przede wszystkim do miasta, które żyje dla tanga. To tutaj dziewczyna bez pamięci oddaje się graniu na ukochanym instrumencie i spełnianiu marzenia, jakim jest życie dla muzyki. To tutaj zakochuje się w tangu łamiącym wszelkie konwenanse. Jak to jednak robi skoro kobieta grająca na skrzypcach wzbudza zgorszenie, nie mówiąc już o graniu tanga? Tańca, który ma podsycać budzące się uczucie, pożądanie. Jest namiętne i pasjonujące. Leda buntuje się, łamie schematy i przebiera się za mężczyznę. Żyje w ciągłym strachu, że ktoś odkryje jej tajemnice, ale miłość do muzyki jest silniejsza. Jak odnalazła się w świecie mężczyzn? Czy została zdemaskowana? Jaki to miało wpływ na nią, jako kobietę?
Książka jest pięknie napisana i autorka fantastycznie przedstawiła przemianę Ledy. Jesteśmy świadkami zmian, rozterek oraz wyrzutów sumienia dziewczyny. Znamy każdą jej myśl i związane z nią uczucia. Jesteśmy wciągani do świata tanga i możemy się opierać, ale koniec końców dajemy się porwać szaleństwu Buenos Aires. Muzyka i miłość do niej wypływa z każdej strony. Szczególnie urzekły mnie opisy grania przez Ledę na skrzypcach – o tym jak kocha ten instrument, jak dba o brzmienie każdego dźwięku. To jest powieść o tym, że warto marzyć. O tym, że wielki świat nie zawsze jest tak wspaniały jak sobie wyobrażamy. Dawno nie czytałam, by ktoś tak pięknie pisał o muzyce. Sama skończyłam szkołę muzyczną w klasie pianina i muzyka jest mi bardzo bliska. To jest książka o muzyce, odwadze, spełnianiu marzeń. O emigrantach, którzy przybyli do Argentyny z nadzieją na lepsze życie. Nie dajcie się jednak zwieść – nie brakuje tutaj dramatów i nie jest to ckliwa książka, gdzie wszystko idzie po myśli głównej bohaterki. Serdecznie zachęcam Was do sięgnięcia po tę książkę i zanurzenia się w świat muzyki i nieokiełznanego tańca, jakim jest tango.
Ilość stron: 414
Wydawnictwo: Albatros
Ocena: 10/10
W ostatnim czasie przeczytałam dwie książki „Kolekcjonera kości” Jeffery Deavera i „Baśniarza” Antoni Michaelis. Zawsze…
Przyszedł czas na kolejne zagadnienie do kryminalistycznego słownika. Pierwszym z nich była asfiksja, a dzisiaj…
Debiutancką powieść "Droga Karolino..." Kristy Woodson Harvey kupiłam na Świątecznych Targach książki w Rzeszowie. Jest…
Oskarżony: Gordon Stewart Northcott vel The Wineville Chicken Coop MurdersData i miejsce urodzenia: 09.11.1906 r. w…
Pierwszą książką, którą skończyłam czytać w 2019 roku była czwarta część przygód Cormorana Strike’a i…
Szczerze mówiąc ostatnimi czasy nie czytam kryminałów. Nie odbierzcie tego źle. Kryminalistyka nadal jest moja…